Czy ten lęk może się urzeczywistnić?

  • Skończyłem czytać książkę! – wesoło oznajmił mój syn.

Byłam ciekawa, jakie ma odczucia po jej przeczytaniu i pozwoliłam mu mówić. Dzielił się swoimi przemyśleniami i opowiadał najlepsze – jego zdaniem – fragmenty. Swoją wypowiedź zakończył pytaniem:

  • Mamo, a jaka lektura na tobie wywarła największe wrażenie?

„Ta oraz inne bajki”

Na myśl od razu przyszła mi ta książka. Nie wiedziałam tylko, jak mam o niej mówić. W ciszy zbierałam myśli, a w końcu zaczęłam opowiadać. 

W mojej wypowiedzi pojawiła się szkoła, do której chodzą tylko chłopcy, których imię zaczyna się na literę A. Ich nauczycielem jest pan Kleks – dość osobliwa postać. Przykleja sobie piegi, nimi też odznacza swoich uczniów. Jest też ktoś, kto wyjątkowo nosi inne imię. Kto to? To Mateusz – królewicz, który na skutek odwetu króla wilków stracił wszystko: rodziców, dostatnie i spokojne życie, a nawet swą ludzką postać. Aby przeżyć katastrofę, musiał szybko się przemieścić, a mógł to zrobić tylko jako ptak. Został szpakiem, a powrotna przemiana nie była już możliwa, bo czapce bogdychanów brakowało guzika, który był gwarancją tego, że proces można odwrócić. W pewnym momencie los połączył szpaka  z panem Kleksem, który został jego opiekunem. Odtąd Mateusz wspiera go w prowadzeniu Akademii. Za swoją pracę otrzymuje piegi, które są jego największym przysmakiem. Skąd te piegi? Dostarcza je golarz Filip, który zbiera je z twarzy swoich klientów. Ten sam Filip – na koniec – w akcie zemsty obcina brzytwą płomyki świec, które zdobią świąteczną choinkę. Wszystkie płomyki trafiają do kieszeni futra, a w Akademii robi się ciemno, co zapowiada koniec szkoły, edukacji i całej tej historii.

  • To jest creepy! – przerwał mi. – Ale, rzeczywiście wywołuje silne wrażenie.
  • Wiem – odpowiedziałam. – A to jeszcze nie koniec!

Koń trojański

Kontynuowałam swoją opowieść. Pojawiła się w niej postać Alojzego. Jest to lalka skonstruowana przez golarza Filipa i podstępnie wprowadzona do Akademii wraz Anatolem. Na czym polega podstęp? Alojzy przypomina człowieka, żaden uczeń nie widzi tego, że jest to sztuczny twór. Jego wygląd jest tak bardzo „ludzki”, że nikogo nie dziwi to, że Alojzy śpi, kiedy idzie, kiedy stoi, kiedy siedzi. Żaden chłopiec nie reaguje, bo nie dostrzega problemu. Wpuszczenie Alojzego na teren szkoły oznacza jedno – Alojzy staje się pełnoprawnym uczniem.  Mimo tego, że jest martwy! O tym fakcie informuje chłopców sam Ambroży Kleks. Uprzedza też, że Alojzego – skoro jest na terenie Akademii – trzeba ożywić, nauczyć czuć, myśleć i mówić. 

Ten proces kończy się sukcesem. Alojzy nabywa kolejnych umiejętności ekspresowo. Niesamowicie szybko przyswaja nową wiedzę; w tym obszarze przegania pozostałych chłopców. Jest tylko jeden szkopuł. Brakuje mu inteligencji emocjonalnej: nie zna uczuć, nie czuje ich, nie rozumie, że inni je mają. Prowadzi to do tego, że nie umie zbudować relacji z pozostałymi. Pan Kleks nie może nawet zrobić aktualizacji, bo dostęp do mechanizmu Alojzego ma tylko jego konstruktor – Filip. Pozbawiony emocjonalności i wrażliwości Alojzy nie ma szans w ludzkim świecie. Zyskuje jednak uwagę pozostałych tym, że wszystko niszczy, psuje, burzy i rujnuje. Dociera nawet do sekretów pana Kleksa, czyli robi coś, na co nie odważyłby się żaden z pozostałych chłopców.

Kasandryczny ton

Tę lekturę przeczytałam dawno temu, gdy byłam uczennicą, a odkąd pracuję jako nauczycielka, omawiam ją co roku ze swoimi uczniami. Wtedy odzywa się we mnie jakiś lęk. Za każdym razem próbuję ustalić jego źródło. W tym roku wyjątkowo nie było mi dane zajmować się tym tekstem. I – chyba – ta przerwa pozwoliła mi pogłębić refleksje. Do czego doszłam?

Alojzy – w moim odczuciu – reprezentuje sztuczną inteligencję. Czy AI została wprowadzona podstępem do mojego życia? Nie. Chyba nie. Nie wiem.  Aplikacje proszą mnie o dostęp do moich zdjęć i dyktafonu. Znają moje sekrety, odwiedzone przeze mnie miejsca i liczbę moich kroków. Dziwi mnie to, choć pamiętam, że w regulaminie trzeba wyrazić na to zgodę. Czy mogę jej nie wyrazić? Oczywiście. Ale jak – wtedy – wystawię ubrania na pewnej platformie, zapłacę za zajęcia piłkarskie mojego syna lub uruchomię Carlosa? Kto zrobi mi napisy pod filmem lub tematyczne zdjęcie do artykułu? Kto opowie żarty i odpowie na nurtujące mnie pytania? Kto podsunie mi pomysł, jak spędzić wolny czas i z kim? I jeszcze jedno… Jaką cenę trzeba za to zapłacić?

W „Akademii pana Kleksa” Filip nie przynosi Ambrożemu piegów za darmo. Płatność jest odroczona w czasie. I to o dwadzieścia lat! Jednak termin ten zbliża się nieubłaganie. Przeczuwa to Adaś Niezgódka, który sam do siebie mówi: „Coś się psuje w Akademii”. O zobowiązaniu przypomina sobie też sam Kleks. Pod wpływem stresu maleje i łysieje. 

Jak to będzie w naszej – jeszcze rzeczywistej – bajce? Walutą może być uwaga, którą przekierowujemy z rzeczy istotnych na te mniej ważne. Walutą może być czas, który oddajemy, kiedy bezmyślnie przesuwamy ekran. Walutą mogą być relacje, które zaniedbujemy, bo „brakuje czasu”. I przyszło do mnie jeszcze to, że walutą mogą być nasze dzieci, które – oczarowane łatwością, lekkością i pozorną przyjemnością – zaufają bezgranicznie AI i dadzą się poprowadzić w każdym kierunku…

Jak to podsumować? Użyję słów Adasia Niezgódki: „[…] zrobiło się niezmiernie smutno”.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top