Nieodrobione lekcje

Nowa szkoła, nowe zasady. Jedną z nich okazały się regularnie zadawane prace domowe. Było to wyzwanie i dla mnie, i dla mojego syna. Wyzwanie frustrujące tak bardzo, że stawało się przyczyną kłótni. I mimo tego, że najczęściej lekcje były  w końcu odrabiane, to wcale nie czuliśmy spokoju. A przecież na tym – w naszej relacji – nam zależy. 

Lenistwo

Myślałam, że właśnie o to chodzi. O brak chęci do działania. Byłam przekonana, że nie robi zadań, bo jest leniwy. Zatem lenistwo – w moim rozumieniu – miało być przyczyną problemu. Jakie to proste! 

Na szczęście, na tym etapie rozwoju mam już świadomość, że to, co uznaję za  łatwe rozwiązanie, najczęściej jest pułapką umysłu. I zaczęłam się zastanawiać, czy to, w co uwierzyłam, jest prawdą. Czy brak działania jest cechą stałą mojego syna? Nie. Kiedy chce mu się działać? Kiedy pieczemy pierniki, kiedy idzie na trening, kiedy czyta książkę, kiedy spotyka się z kolegą, kiedy… Lista była długa. Dotarło do mnie, że opór w działaniu jest tylko wtedy, kiedy ma przysiąść do lekcji. Co to mogło znaczyć? To, że ta niechęć nie jest przyczyną, ale – objawem (podobnie jak w chorobie). Teraz wystarczyło poszukać prawdziwego źródła.

Wolność wiodąca lud na barykady

Gdzie to się zaczyna? Gdzie znajduje się początek tego problemu? Zadawałam sobie te pytania, jednak dalej nie rozumiałam, skąd ten opór. Dalej byliśmy sfrustrowani na samą myśl o tym, że wieczorem trzeba będzie odrobić lekcje. A gdy już je odrabialiśmy, to… Lepiej nie mówić.

W tym czasie, kiedy tak usilnie próbowałam dotrzeć do rozwiązania, na myśl przychodził mi  ten obraz. W głowie widziałam kobietę – alegorię wolności. Kobieta znajduje się w centrum kompozycji. Jest silna, jest dostojna, jest rozświetlona, jest świadoma, w którym kierunku zmierza, jest pewna siebie i swoich wyborów. 

Początkowo nie widziałam związku między moim rodzicielskim wyzwaniem a tym obrazem. Jednak ta wizja wracała do mnie za każdym razem, aż w końcu kliknęło. Był to brakujący element układanki.

Eureka!

Uruchomiłam laptop. Znalazłam potrzebny dokument i go wdrukowałam. Poszłam z nim do pokoju syna. Byłam podekscytowana, bo czułam, że w tym momencie sprawa – jak w dobrej historii – nabiera tempa.

  • Kochany, zerknij na matrycę wartości – podałam mu kartkę. – I wybierz 5-7 tych, które są dla ciebie ważne.

Długo nie musiałam czekać. Po 2 minutach na kartce było 7 zaznaczonych elementów. Zerknęłam i wszystko stało się jasne. Ciekawość. Duma. Entuzjazm. Wygoda. Kreatywność. Pasja. Sława. Oto wartości, które prowadzą mojego syna na „życiowe barykady”. Właśnie dlatego czuje taki opór przed robieniem zadań. Nie jest to z nim spójne.

Czy wpisywanie słów w puste linijki zeszytu ćwiczeń rozwija jego kreatywność?

Czy rezygnowanie ze swojej twórczości może go cieszyć i ciekawić?

Czy rezygnowanie z siebie jest wygodne?

Czy zyska sławę, ukrywając swój talent?

Odpowiedź nasuwała się sama. Zrobiło mi się smutno. Mój syn za każdym razem dokonywał wyboru. Ten zewnętrzny wydawał się banalny. Odrobić lekcje czy nie? Jednak ten wewnętrzny (moralny) oddawał cały tragizm… Być wiernym sobie z minusem  w dzienniku czy zdradzić swoje wartości z plusem w dzienniku?

Inni jakoś mogą!

W tym momencie odezwał się głos mojego ego. Głos, który szuka winnych. Głos, który nie uznaje prawdy. Głos, który trzyma się starych schematów. Postanowiłam zweryfikować tę myśl. 

Dlaczego inne dzieci mogą z lekkością odrabiać zadania domowe? Bo mają inne wartości! Jeśli kogoś przez życie prowadzi bezpieczeństwo, to uniknięcie minusa lub jedynki to zagwarantuje. Wtedy warto zrobić pracę domową. Jeśli kogoś przez życie prowadzi stabilność, to nie będzie ryzykował. Wtedy warto zrobić pracę domową.

Każdy jest inny. Każdy ma swoje wartości. Dlatego jedni mogą, a inni nie. Ego ucichło.

Jakie to uczucie?

Pyta OKI w swojej piosence. Odpowiedź pojawia się w kolejnym wersie: „To to samo/ Ciągle to samo uczucie […]”. I pomyślałam, że to też ma znaczenie. Zastanowiłam się, co czuje mój syn, kiedy każdego wieczoru rezygnuje ze swoich wartości tylko po to, aby nie dostać minusa. Rozczarowanie? Złość? Smutek?  Wstyd przed sobą samym? Trudne uczucia. Ciągle te same uczucia. Nic dziwnego, że niechęć jest tak duża. Czy ktokolwiek lubi robić coś, co wywołuje tak nieprzyjemne stany?

Mamy to!

Moje rodzicielskie „śledztwo” zbliżało się do końca. Postanowiłam spojrzeć jeszcze raz na matrycę. A co mnie prowadzi? Kreatywność. Wolność. Rozwój. Radość. Piękno. Wiedziałam już, dlaczego czas spędzony na odrabianiu lekcji nie pomagał mi w budowaniu relacji z moim synem. Okazuje się, że nie jest to zgodne z moim systemem wartości. Stąd mój opór. Postanowiłam podzielić się tym odkryciem.

  • Wiesz, chyba dotarłam do przyczyny naszego problemu. 

Przerwał zabawę i zaczął mnie słuchać. Gdy skończyłam, chwilę się zastanawiał, a potem powiedział:

  • Cieszę się, że w końcu ktoś to zrozumiał.
  • Coś jeszcze? – dopytałam.
  • Chyba ulga, że nie ma w tym mojej winy.

1 thought on “Nieodrobione lekcje”

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top